czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 2

Hej, tłumaczenie znów nie będzie dobre, ale jakoś da się przeczytać:)
ENJOY xx
_________________________________________________________________________________


Z punktu wiedzenia Elly:


Zaczynanie szkoły w walentynki musi być najgłupszą decyzją jaką moi rodzice kiedykolwiek podjęli. Mogę sobie wyobrazić każdą słodką parę, i te głupie dekoracje-różowe serduszka rozwieszone wszędzie. Moim logicznym wytłumaczeniem na pytanie dlaczego nienawidzę walentynek jest pewnie fakt że nigdy nie miałam chłopaka z którym mogłabym spędzić ten romantyczny dzień. Więc tak, nienawidzę walentynek.

Chcecie wiedzieć czego jeszcze nienawidzę? Mojej matki. Nienawiść to może za mocno słowo- na obecną chwilę nie lubię jej w wysokim stopniu. Od pory kiedy zażenowała mnie na obiedzie z Pani Malette i jej cudownym synem Justin'em, nie odezwałam się do niej nawet słowem. Jak śmiała im powiedzieć to że nigdy nie całowałam się z chłopakiem, że nigdy go nie miałam, że nie mam przyjaciół bo jestem głupia. To nie moja wina że nie jestem popularną dziewczyną tak jak ona była, to nie moja wina że jestem tak odpychająca że nikt nie chce mieć ze mną nic wspólnego. A tą całą "głupotę" musiałam odziedziczyć po moich rodzicach.

Już teraz to wiedzę, głupia, brzydka dziewczyna w szkole, która jest dziewicą w każdy możliwy sposób. Bez wątpliwości wszyscy będą chcieli się ze mną przyjaźnić- wyczuj ten sarkazm. Szkoła wysłała e-mail'a z planem lekcji do moich rodziców, i umieścili mnie w w klasie specjalnej pomocy, gdzie każdy uczeń ma przypisanego nauczyciela który będzie mu pomagał na każdej lekcji, w każdy szkolny dzień. Wiem że pewnie będzie to kolejny powód dla którego wszyscy mnie znienawidzą.

Biorąc pod uwagę że szkoła zaczyna się za dokładnie godzinę, o 9, zdecydowałam że czas wstać z łóżka, wziąć prysznic i ubrać się. Weszłam do mojej przyległej łazienki i rozebrałam się z piżam zanim weszłam do gorącej wody. Po umyciu moich długich, brązowych włosów wyszłam z pod prysznica i owinęłam puszysty ręcznik wokół mojego ciała. Biorąc moją suszarkę nastawiłam żeby wysuszyła moje włosy na proste, po czym pokręciłam je lokówką. Kończąc układać moje włosy wzięłam torbę z kosmetykami i wysypałam zawartość na szafkę w pobliżu lustra. Wzięłam mój eye-liner w płynie i ostrożnie namalowałam cienkie kreski na mojej powiece, zakończając je zawijasem. Chwyciłam maskarę i nałożyłam ją tak by moje oczy się wyróżniały.  Kiedy zdecydowałam że już wyglądam przyzwoicie, poszłam do szafy czerwony dopasowany stanik i majtki, po czym założyłem to na siebie. Następnie nałożyłam szarą bluzkę na ramiączkach, a do niej jeans'y. Muszę przyznać mój tyłek wyglądał świetnie. Włożyłam stopy w botki który sięgały mi do kostek i były na szpilkach. Włożyłam telefon, kilka długopisów i ołówek do mojej szarej, skórzanej torby na ramię. Zeszłam na dół.

-Dzień dobry serduszko- zostałam przywitana przez mojego tatę kiedy wchodziłam do kuchni. Odbył poważną rozmowę z moją mamą po powrocie z obiadu u Pani Malette, o tym że nie powinna opowiadać o moim prywatnym życiu.

-Dobry tato, podwieziesz mnie do szkoły?- zapytałam z niechęcią pójścia do obcego budynku.
-Tak, podwiozę, wychodzimy teraz- poinformował mnie. Wzięłam jasne jabłko z miski z owocami, zanim wsiedliśmy do auta wzięłam trochę pieniędzy od taty na lunch.

Przez całą drogę wpatrywałam się bez celu w okno, z lękiem pójścia do szkoły.

-Będzie dobrze, jestem pewien że uczniowie są mili a ty zapoznasz tony przyjaciół- mój tata zapewnił mnie zanim wysiedliśmy z auta.
Były różne grupki uczniów stojące na parkingu, pewnie czekające na resztę ich "gangu" do przyłączenia się.

Byli tam chłopacy którzy mieli włosy z tyłu głowy w żelu, swetrowe kamizelki, grube czarne okulary, i czytali książki. Oni pewnie byli szkolnymi kujonami. Była też grupa umięśnionych chłopaków podrzucających piłkę do siebie nawzajem- oni pewnie byli zapalonymi sportowcami. Wiem żeby nie zbliżać się do nich. Była też grupa 3 dziewczyn w zdzirowatych ubraniach, przechodziły przez bramkę zwracając na siebie uwagę  wszystkich chłopaków, szły dumnie na szpilkach jak dla prostytutki. One pewnie były dziwkami które otwierały swoje nogi dla każdego "ruchacza". Były też inne stereotypowe grupki, stojące w różnych miejscach. Uświadomiłam sobie że nie będę należeć do żadnej z tych grup.

-Nie wydaje mi się że będę tu pasować- skarżyłam się do mojego taty.
-Jestem pewien że będziesz, na pewno są jacyś mili ludzie w twojej klasie-pokrzepił mnie.
-Zważywszy na to że jestem w głupiej klasie, jestem pewna że nikt nie będzie chciał się ze mną zaprzyjaźnić- wymamrotałam zanim wysiadłam z auta i skierowałam się w kierunku recepcji.

-Cześć, jak mogę wam pomóc?- bardzo wesoły recepcjonista uśmiechnął się.
-Hej, jestem Elly Shelley i jestem tu nowa.Potrzebuje numeru szafki i kombinacji szyfru.- wytłumaczyłam.W e-mail'u który otrzymałam powiedzieli mi żebym zgłosiła się do recepcji po szafkę, co właśnie teraz robię.
-Proszę bardzo kochanie- przekazał mi kawałek papieru z numerem szafki i numerem kombinacji.
-Kopia twojego planu lekcji zostało przyklejona w środku szafki w razie gdybyś go zapomniała, numery pokojów i książki które będziesz potrzebowała także tam znajdziesz, miłego pierwszego dnia.

Jak pierwszy dzień szkoły może być miły? Byłam w czterech różnych szkołach przez pracę moich rodziców  i żaden z pierwszych dni nie był miły.

Idąc wzdłuż zatłoczonego holu starałam się przejść niezauważenie. Kiedy nareszcie znalazłam moją szafkę , otworzyłam ją i znalazłam wszystko co wspomniał recepcjonista. Pierwsza lekcja- Matematyka 104. Zamamrotałam do siebie. Mam 5 minut żeby  dostać się do klasy bo ryzykowałam dostaniem się do kozy pierwszego dnia. .

-Hej, jesteś tu nowa?- głos z tyłu mnie przemówił. Odwróciłam się i zobaczyłam 3 dziwki stojące za mną.
-Ummm tak jestem.

Zerknęły na siebie ze złośliwym uśmiechem, to nie może oznaczać nic dobrego.
-Możemy zobaczyć twój plan lekcji, może mamy jakieś razem- blond lalunia w środku przemówiła. Bez czekania na moją odpowiedź zepchnęła mnie na bok i zaczęła oglądać mój plan lekcji.

-Dziewczyny spójrzcie na to- usłyszałam jej słowa- jest w tych dziwnych klasach- zachichotała, powodując śmiech u jej śledzących przyjaciółek, cóż rechot.

-Hej wszyscy- krzyknęła zwracając na siebie uwagę całego korytarza- Nowa dziewczyna jest głupia, jest w tych klasach ze specjalną pomocą!

Cały korytarz zaczął się ze mnie śmiać, przezywając mnie okropnymi przezwiskami. Czułam się totalnie upokorzona. Trzasnęłam szafką i rzuciłam się wzdłuż uczniów do sali 104. Zapukałam do drzwi wchodząc, było tam trzech uczniów ze swoimi nauczycielami, ale był też jeden samotny nauczyciel- pewnie mój. Podeszłam do niej i pociągnęłam krzesło powodując tym to że się na mnie spojrzała.

-Hej, to ty jesteś Elly Shelley?-zapytała.
-Tak, jestem- odpowiedziałam smutno, po tym co stało się przy szafkach nie oczekiwałam że będę mieć jakiś przyjaciół.

-Hej , jestem Pani Walker, twój osobisty nauczyciel. Będę z tobą każdej lekcji, i jestem tu te po to by pokazać ci klasy- uśmiechnęła się.
-Miło mi ciebie poznać, cieszę się że oprowadzisz mnie po szkole bo pewnie sama bym się zgubiła- sztucznie się zaśmiałam. Wszystko czego chciałam to zwinąć się w kłębek w łóżku i umrzeć.

Punkt widzenia Justin'a

Wchodząc do szkoły zauważyłem zamieszanie w holu. Idąc do moich przyjaciół Ryan'a Buttler'a i Chaz'a Somers'a  zapytałem się ich co się stało.

-Clair Jones upokorzyła tę nową dziewczynę dlatego że jest w klasie specjalnej. Można powiedzieć że chciało jej się płakać- Ryan oświadczył sympatycznie. Jedyna nowa dziewczyna jaką znałem była Elly, a nienawidziłem myśli o płaczącej Elly.

Od czasu Sobotniego obiadu myślałem tylko o niej. Wiem że ona ma 16 lat a ja 18 ale nie mogę nic na to zaradzić. Ona i jej rodzina poszli od razu po tym gdy Elly wyszła z łazienki, mogłem zobaczyć plamy po łzach na jej policzkach i to łamało mi serce. Jak jej własna matka mogła tak powiedzieć. To było okropne.

-Ta nowa dziewczyna jest moją sąsiadką i jest naprawdę bardzo słodka. Na imię jej Elly Shelley- powiedziałem im.
-Whoa, czy Bieber zakochał się w tej nowej dziewczynie?- Chaz zaczął droczyć się ze mną. Dałem mu w policzek żartobliwie zanim poszedłem na moją pierwszą lekcję- angielski.

-Juuuustyyyyyyyyy- denerwujący pisk zawołał mnie. Odwróciłem się do dziewczyny która mnie zawołała. Była to Clair Jones. Denerwująca szkolna dziwka.

-Mam dla ciebie kartkę walentynkową misiu- uderzyła powiekami próbując wyglądać seksownie, co jej nie wyszło.
-Cóż dzięki, muszę iść- szybko powiedziałem.
-A ty mi nic nie kupiłeś?- zabrzmiał jej urażony głos.
-Nie bo nie jesteś moją dziewczyną...... ani koleżanką- po powiedzeniu tego odbyłem swoją drogę na lekcję a kartkę wyrzuciłem do śmietnika.

 _________________

Była teraz pora lunch'u, ja, Chaz, Ryan i kilku inncy gości spotkaliśmy się. Mimochodem zerknąłem na kafeterie i ujrzałem piękną Elly, siedzącą samotnie w kącie, jedzącą jabłko. Wyglądała tak niewinnie w jej kręconych włosach, jej obszernej bluzce która ukazywała trochę dekoltu, i w jej ciasnych jeans'ach. Miałem zaprosić ją by usiadła z nami ale Clair podeszła do niej jako pierwsza. 

Mogłem zrozumieć co do niej mówiła ale nie zapowiadało się nic dobrego bo trzymała miskę z lasagne'ą za plecami.

Kiedy usłyszałem głośne sapnięcie, odwróciłem się i zobaczyłem jak Clair wyrzuciła lasagne na głowę Elly. Sos spływał z jej twarzy na ciuchy. Mięso i ser były w jej włosach. Czułem się na prawdę przykro dla niej.

Muszę ją chronić.

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 1

Hej, na wstępie piszę że założyłam bloga tylko po to żeby tłumaczyć fanfiction ze strony jbff pt." Her Protecter". Mój angielski nie jest genialny, dlatego tłumacze to sama dla siebie, żeby ulepszyć moje słownictwo. Jednakże chociaż nie mam zamiaru go komukolwiek rozsyłać, z czystego szacunku poprosiłam o zgodę na tłumaczenie od autorki i ją otrzymałam. Tak jak już pisałam to tłumaczenie będzie słabe dlatego nie polecam. No to zaczynajmy! Link do oryginału: http://www.justinbieberfanfiction.com/viewstory.php?sid=46422
 Wprowadzenie: Obiecał ją bronić, pomóc, i uczyć ją. Chciał tylko jedną rzecz w zamian - jej ciała, o każdej godzinie i wszędzie gdzie chciał.

_________________________________________________________________________________

Przeturlałem się na na drugą stronę mojego łóżka, cisnąłem z dużą siłą moją dłoń na budzik, którego dźwięk rozlegał się po moim pokoju. Mentalnie uderzając pięścią w swoją twarz, ponieważ jest Sobota a ja już zostałem obudzony. Zacząłem tulić się dalej w pościel próbując znów zasnąć. Kiedy uświadomiłem sobie że jestem już w pełni obudzony i nie ma szans na to bym znów usnął, wyszedłem z mojego komfortowego łóżka i zszedłem na dół.

-Dzień dobry kochanie- zabrzmiał wesoły głos mojej mamy- Za 30 minut idę do naszych nowych sąsiadów, chcę abyś się do mnie również przyłączył Justin.

-Ale czemu, pewnie będą tą parą która ma siódemkę dzieci. Widziałaś rozmiar domu który kupili?- zapytałem. Dom który kupili ci ludzie był ogromny, zajmował przestrzeń trzech normalnych. Był trzy piętrowy, a na zewnątrz miał basen, będąc szczerym umierałem z pragnienia by to niego wejść.

-I co z tego Justin, chcę żebyś był dla nich miły. I nie obchodzi mnie to czy mają siedem czy dwanaście dzieci, oczekuję że będziesz się nimi opiekował jak poproszą.- ostro zaznaczyła zanim poszła do pokoju dziennego. Trzęsąc moją głową na jej słowa podszedłem do lodówki, wyjąłem  karton soku pomarańczowego,  i wziąłem łyk. Umieściłem go niedaleko, na marmurowej wysepce w kuchni, i nasypałem sobie miskę płatków śniadaniowych.

Po śniadaniu poszedłem na górę by wziąć prysznic. Wychodząc spod wrzącej wody przewiązałem ręcznik wokół mojego pasa i zacząłem suszyć moje włosy. Podszedłem do mojej szafy, ubrałem fioletowe bokserki, czarną parę dopasowanych jeans'ów z luźnym krokiem. Nałożyłem na siebie biały podkoszulek, i niebieską, rozpiętą koszulę. Wsunąłem stopy w moje białe Supra'y, i popryskałem moje ciało wodą kolońską.

-Pośpiesz się Justin- usłyszałem głos mojej mamy dobiegający z  dołu schodów.
-Już idę- krzyknąłem w odpowiedzi, schodząc po schodach w dół.

Przeszliśmy przez ulicę do ogromnego domu na przeciwko. Moja mama nawet zrobiła świeże ciasteczka dla nich - jak słodko? Po zadzwonieniu dzwonkiem czekaliśmy na ich otwarcie gdy w ich progu ukazała się bardzo atrakcyjna kobieta. Krótkie brązowe włosy, brązowe włosy i bardzo gorące ciało.

-Witaj- zabrzmiał wesoły głos mojej mamy- Nazywam się Pattie Mallette, a to jest mój syn Justin Bieber. Mieszkamy po drugiej stronie ulicy. Chcieliśmy powitać ciebie i twoją rodzinę w sąsiedztwie- przedstawiła się i wręczyła talerz z ciasteczkami.

-Czyż nie jesteście uroczy, wejdźcie do środka i poznajcie mojego męża i córkę- odsunęła się z progu drzwi wpuszczając nas dwojga do środka.

-Masz cudowny dom, pani..?- ciągnąłem czekając aż się przedstawi.
-Och, moje przeprosiny, nazywam się Karen Shelley.I dziękuję ci Justin, masz wspaniałe maniery.
Moja mama nauczyła mnie bym był uprzejmy w stosunku do starszych osób. Do wszystkich prawdę mówić.

-Chodźcie ze mną do kuchni po napoję- poprosiła, a my poszliśmy za nią. W kuchni siedział średniego wieku mężczyzna, jej mąż. 
-Martin, to jest Pattie Mallette i jej syn Justin Bieber. Mieszkają po drugiej stronie ulicy- poinformowała go.
-Miło mi was poznać- uścisnął nasze dłonie zanim wstawił wodę w czajnika na herbatę i kawę.

Kiedy nalano nam napoję usłyszałem słaby dźwięk stóp, schodzących w dół po schodach. Kiedy właściciel odgłosu kroków wszedł do kuchni, moja buzia otworzyła się powoli. Ona była piękna. Jej brązowe włosy sięgały do pośladków, jej brązowe oczy były bardzo urzekające, jej zaokrąglone usta wyglądały bardzo miękko. Mógłbym pocałować ją tam, wtedy. A do tego miała idealną figurę: seksowną i chudą. Była ubrana w legginsy w których jeszcze bardziej uwidoczniały się jej pośladki, miała t-shirt z zespołu The Beatles,  który sprawiał że wyglądała bardzo, bardzo pięknie.

-Oh kochanie, to jest Pattie a to Justin, mieszkają naprzeciwko- Karen przedstawiła.
-Hej, miło mi was poznać, jestem Elly Shelley- przedstawiła się, a ja zachichotałem ponieważ jej imię się rymowało.

-Miło mi ciebie poznać kochanie- powiedziała moja mama. Boże ona jest taka wesoła o porankach, to mnie martwi.

-Mi ciebie też- uśmiechnęła się pokazując jej piękne proste białe perły. Oglądałem jak nalewała sobie szklankę lemoniady, patrzyłem jak jej usta trzymają za końcówkę szklanki a język wyciera nadmiar napoju który łyknęła. Moje marzenie zostało przerwane gdy moja mama powiedziała że idziemy do domu, po czym zaprosiła rodzinę Shelley'ów na obiad, dzisiaj popołudniu u nas.
_______________

Resztę dnia spędziłem na "lenieniu" się w domu, jedzeniu, i myśleniu o piękności z naprzeciwka. Jestem 18-letnim chłopakiem, a ona jest zachwycająca, oczekujesz  więcej wyjaśnień? Zastanawiałem się ile ma lat, do której szkoły pójdzie, skąd pochodzi, czy ma chłopaka, czemu się tu przeprowadziła. Może niektóre odpowiedzi na te pytania padną na dzisiejszej kolacji. Błogosławić ci mamo za to że ich zaprosiłaś na dzisiejszy posiłek.

Byłem w mojej sypialni przygotowując się- lub jak nazwała to moja mama "próbować wyglądać przyzwoicie dla naszych nowych sąsiadów"- na dzisiejszy obiad. Gapiłem się w moje okno, gdzie miałem pełny widok na dom Elly. Zobaczyłem coś co bardzo mnie uszczęśliwiło  Sypialnia  Elly było w idealnym widoku dla mnie, a gdy się tam spojrzałem on stała tam w swoich seksownych majtkach i staniku. Niestety zauważyła mnie gapiącego się, bardzo się zarumieniła po czym zasłoniła rolety.
Rozbierając się z moich wcześniejszych ubrań, zacząłem myśleć co założyć. Zakończyłem na szarej parze dopasowanych jeans'ów, szarej koszuli w kratę, czarnym swetrze na to, a do tego założyłem moją podpisaną parę Supra'ów. Ułożyłem włosy i popryskałem wodą kolońską. Odbyłem drogą na dół po schodach aby zobaczyć jak moja mama nakryła do stołu i prawie skończyła gotować. Na obiad przygotowała spaghetti- moje ulubione. Moja mama-Pattie, była ubrana w dopasowane jeans'y, czarny top z długimi rękawami. Na nogach miała parę butów na szpilkach, a jej włosy były idealnie zakręcone.

-Wyglądasz pięknie mamo- powiedziałem jej komplement po czym pocałowałem ją w policzek.
-Nie wyglądasz najgorzej- droczyła się ze mną, przechodząc koło mnie idąc do lodówki po puszkę coli.

-Rodzina Shelley'ów powinna być za niedługo, chcę żebyś się zachowywał- surowo powiedziała.
-Czuję się urażony, czyżbym nie zawszę dobrze się zachowywał?- bezczelnie uśmiechnąłem się do niej.
-Tak, tak Justin, po prostu nie zrób niczego głupiego- ostrzegła mnie. To tak jakby nie miała zaufania do swojego syna.

Ja i mama zawsze byliśmy blisko, mój ojciec odszedł gdy dowiedział się że moja mama jest w ciąży. Pattie wychowała mnie samotnie, i zrobiła to wspaniale. Podziwiam ją za to jaka silna musiała być, mieć 18 lat i być w ciąży to najprawdopodobniej jedna z najcięższych rzeczy dla kogoś by przez to przeszedł. Mój ojciec odchodzący od niej, i jej rodzice będący rozczarowanymi, wyrzucający ją, ona była zmuszona do dorośnięcia i bycia silną za nas dwojga. Wiecznie pracowała, ewentualnie brała przerwę od pracy. Gdy miałem 10  lat awansowała by być edytującym naczelnym dla Kanadyjskiego top magazynu, "Style Icon". Jestem z niej bardzo dumny. Jeżeli chodzi o mojego tatę i dziadków- nigdy ich nie spotkałem i nie mam zamiaru gdyż wydają się być ludźmi bez serca.

-Justin idź otwórz drzwi- moja mama zleciła mi gdy usłyszała dzwonek do drzwi- I bądź uprzejmy!- szybko dodała zanim otworzyłem drzwi.

-Dzień dobry Karen, Martin and Elly, witam w naszym domu. Mógłbym wziąć wasze płaszczę?- jeżeli to nie jest uprzejme to ja nie wiem jakie to jest. Usłyszałem słodki chichot Elly, mentalnie uśmiechnąłem się że zajarzyła moją zbytnią uprzejmość.

-Dziękuję Justin, jesteś gentlemen'em, czyż nie?- Martin mnie skomplementował.
-Cóż, próbuję proszę Pana.

Wziąłem ciężki płaszcz Martin'a, następnie dziwny płaszcz w panterkę Karen, po czym skórzaną kurtkę Elly. Martin miał zwykłą jasno niebieską z czarnymi spodniami i eleganckimi czarnymi butami. Karen pokazała swoją kobiecą figurę w bezramiączkowej sukience do kolan, i czarnych szpilkach- trochę za dużo jak na posiłek u sąsiadów jeżeli byście mnie zapytali. Następnie Elly... ona jest po prostu... zapiera dech w piersiach. Była ubrana w czerwoną, koronkową  sukienkę do kolan, biały pasek wokół jej pasa. Moje oczy powędrowały w dół na jej stopy- założyła parę białych coneverse'ów. Jej włosy były kręcone. Wyglądała seksownie. Jej usta były bardzo różowe i błyszczące, co sprawiło że bardzo chciałem ją pocałować teraz... ale nie mogłem.

-Jeżeli pójdziecie ze mną do kuchni obiad powinien być za moment gotowy.
Kiedy odwiesiłem ich płaszcze, skierowałem się do kuchni gdzie moja mama nakładała jedzenie na 5 osobnych talerzy.

-To miłe znów cię widzieć Pattie, dziękuję za zaproszenie- Karen szybko powiedziała gdy zobaczyła moją mamę.
-Nie ma problemu, cieszę się że mogę poznać moich sąsiadów.

Wszyscy zajęli swoje miejsca przy stole, ja i mama po jednej stronie, Karen i Martin po drugiej, a Elly na końcu stołu, obok mnie i Martin'a. Wszyscy zaczęliśmy jeść, ja cicho pojękiwałem bo jedzenie było naprawdę pyszne. 

-Więc, skąd się tutaj przeprowadziliście- zdecydowałem zacząć konwersację. 
-Przyjechaliśmy z Kalilforni, ale pochodzimy z Nowego Jorku, gdzie urodziła się Elly.-Martin odpowiedział. Więc była "miastowną" dziewczyną, fajnie.

-Ile masz lat Elly- moja mama przemówiła.
-Właśnie skończyłam 16, kilka tygodni temu.-uśmiechnęła się.
-Więc szczęśliwych opóźnionych urodzin- Pattie się zaśmiała.
-Do której szkoły masz zamiar iść?- zapytałem.
-Do Oakley Wood-odpowiedziała.
-Ja chodzę do tej szkoły- szeroko się uśmiechnąłem. Elly też miała zamiar jednak Karen zmierzyła ją wzrokiem.
-Mała Elly nigdy nie przyjaciół w szkolę. To smutne. Jest bardzo anty-socjalna i cicha przy ludziach. Wiecie, nigdy nie miała chłopaka, pierwszego pocałunku. To trochę żenujące bo ma już 16 lat. Pewnie myślicie "Oh to dlatego że jest bardzo mądra a nikt nie chce być widziany z kujonem", ale nie, ona jest w sumie całkiem głupia. Nie dziwię się że nikt nie chcę być z nią widywany.

Zerknąłem na moją mamę która miała "Co się do cholery dzieje" wyraz twarzy, po czym zerknąłem na twarz Elly która wyglądała na bardzo zranioną. Łzy zbierały jej się w oczach, a jej ręce się trzęsły.

-Patty mogę skorzystać z łazienki?- zapytała trzęsącym się głosem.
-Oczywiście serduszko, jest na górze, pierwsze drzwi po lewej- poinstruowała ją.
Elly wstała z krzesła, i rzuciła się do ucieczki z kuchni, pewnie dlatego by pozwolić jej łzą wypłynąć.

Nie będę już miły dla Karen.



_________________________________________________________________________________

Pierwszy rozdział za mną, dużo błędów ale i tak jestem z siebie dumna. Cztery godziny tłumaczenia. Pozdrowienia. Mój twitter- @jenifer985